Terapia 
po transfuzji

Terapia 
po transfuzji

Dodano: 
prof. Łukasz Szumowski – kardiolog, elektrofizjolog, w Instytucie Kardiologii im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego kierował m.in. Kliniką Zaburzeń Rytmu Serca; w latach 2016–2018 wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego, od 2018 r. minister zdrowia
prof. Łukasz Szumowski – kardiolog, elektrofizjolog, w Instytucie Kardiologii im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego kierował m.in. Kliniką Zaburzeń Rytmu Serca; w latach 2016–2018 wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego, od 2018 r. minister zdrowia Źródło: Materiały prasowe
Z ministrem zdrowia, 
prof. Łukaszem Szumowskim, rozmawia Katarzyna Pinkosz

Katarzyna Pinkosz: Gdy rozmawialiśmy przed rokiem podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy, ocenił pan stan systemu ochrony zdrowia w Polsce jako chorobę przewlekłą, gdzie po „transfuzji” w postaci ustawy o 6 proc. PKB na zdrowie potrzebna jest dalsza terapia. Jak teraz oceniłby pan stan polskiej ochrony zdrowia?

prof. Łukasz Szumowski: Rok dla systemu ochrony zdrowia to niezwykle krótki okres. To tak, jakbyśmy oceniali przewlekle chorego pacjenta dzień po dniu. Choroby przewlekłe leczy się długo, ponieważ powodują bardzo głębokie zmiany. Da się zauważyć pozytywne zmiany w systemie, szczególnie w kwestii finansowania. Przekroczenie bariery 100 mld zł na ochronę zdrowia to ewidentny sygnał, że idziemy w dobrym kierunku. Potrzebujemy jednak zmian długoterminowych. „Pacjentowi” jest potrzebna nie tylko transfuzja. Po postawieniu go na nogi trzeba wprowadzić zmiany w jego stylu życia, zmienić nawyki, które niszczyły jego zdrowie, zapewnić mu rehabilitację.

„Postawienie na nogi pacjenta” – czyli systemu ochrony zdrowia – jest wyzwaniem na następną kadencję. Część rzeczy udało się już zrobić, rozpoczęliśmy wiele procesów, które powinny być kontynuowane.

Co uznałby pan za największe sukcesy w ciągu półtora roku kierowania ministerstwem?

Zapoczątkowaliśmy wiele zmian niezbędnych do funkcjonowania ochrony zdrowia. Jednym z ważniejszych obszarów jest informatyzacja, dzięki której mamy nie tylko e-receptę i e-zwolnienia, lecz także dane o obrocie lekami, wypisywanych receptach i leczeniu. To informacje niezbędne, by pacjent był bezpieczny w systemie. To wiąże się z prawami pacjenta, takimi jak prawo do informacji o dostępności leczenia, jego jakości i terminach.

Inną bardzo ważną kwestią jest ustandaryzowanie jakości w systemie ochrony zdrowia. Pilotaż sieci onkologicznej funkcjonuje w dwóch województwach, niedługo zostanie rozszerzony o kolejne dwa. To też początek działań, które będą prowadzone w kolejnej kadencji.

Jak ocenia pan pilotaż sieci onkologicznej?

Wreszcie zaczynamy mówić o standardach leczenia. Do jej pory procesy leczenia bardzo się różniły w poszczególnych ośrodkach. Tak jak wspomniałem wcześniej, zależy nam na tym, aby ustandaryzować opiekę nad pacjentem onkologicznym, żeby czuł się „zaopiekowany” i miał poczucie, że jest prawidłowo leczony, nie jest narażony np. na powikłania związane z chorobą. Myślę, że do połowy przyszłej kadencji cała Polska będzie w sieci onkologicznej, a jednolite standardy leczenia wejdą w krwiobieg ochrony zdrowia.

To znaczy, że pacjent będzie tak samo diagnozowany i leczony bez względu na to, w jakim szpitalu się znajdzie? Do tej pory tak nie było, sposób leczenia często był uzależniony od tego, czy pacjent trafił do ośrodka akademickiego czy małego szpitala…

To ma się zmienić właśnie dzięki sieci onkologicznej. Tworzymy również ośrodki leczenia narządowego. Już powstają Breast Cancer Unity, niedługo będą powstawać podobne centra leczenia raka jelita grubego czy raka płuca. To zmiana systemu opieki onkologicznej w Polsce.

Kolejnym krokiem jest zmiana funkcjonowania Narodowego Funduszu Zdrowia, który powinien przestać być płatnikiem. Powinien być „ubezpieczycielem”, strażnikiem jakości dla pacjentów. Chodzi o to, żeby NFZ nie tylko płacił szpitalowi np. za wykonanie operacji, lecz także sprawdzał, na ile faktycznie przyczyniła się ona do poprawy zdrowia lub jakości życia pacjenta. Ten proces oceny jakości i płacenia za jakość jest już w toku. Już wkrótce większe pieniądze z NFZ będą trafiały do placówek, które dobrze leczą.

Kluczowym problemem są kadry. Od tego właściwie zacząłem urzędowanie: mieliśmy dramatyczną sytuację, przede wszystkim z pielęgniarkami, ale także z lekarzami. Jeśli chodzi o pielęgniarki, to wprowadziliśmy mechanizmy zachęcające do wejścia do zawodu i one zadziałały. Pielęgniarki powracają do zawodu – to sukces, jakiego nie było od lat. Widać też poprawę, jeśli chodzi o lekarzy. Wielu z nich chętnie przyjęło stabilne warunki zatrudnienia, które zaoferowaliśmy: 6750 zł za pracę w jednym miejscu.

W Polsce nadal jednak brakuje ok. 30 tys. lekarzy. Jak tę sytuację poprawić?

Wyliczenia są różne. Pozytywne jest to, że liczba lekarzy praktykujących w Polsce powoli rośnie. Oczywiście chcielibyśmy, by to się działo szybciej. Są jednak kraje, w których liczba lekarzy na mieszkańca jest podobna do tej w Polsce, natomiast globalna ocena ochrony zdrowia przez pacjenta jest lepsza. Problemem jest więc nie tylko brak lekarzy, lecz także całość funkcjonowania systemu. Oczywiście mamy starzejące się społeczeństwo, zawód lekarza będzie coraz bardziej pożądany, gdyż coraz więcej osób będzie musiało być objętych opieką medyczną. Kształcimy coraz więcej studentów medycyny (obecnie o 2 tys. więcej niż w 2015 r.). To ogromny sukces, ale też koszt dla systemu, jednak taki koszt, który jest inwestycją. Pieniądze wydane na kształcenie lekarzy musimy traktować jak inwestycję, a nie jak koszt. To także duży sukces, że zaczęliśmy otwierać kolejne wydziały medyczne na nowych uczelniach.

Pojawiło się jednak pytanie, czy lekarze na tych nowych uczelniach będą równie dobrze kształceni?

Każdy nowy wydział lekarski musi przejść pozytywną ocenę Polskiej Komisji Akredytacyjnej, a ta jest niezwykle surowa. Każdy nowo otwierany wydział ją przechodził, również nowo otwarty wydział lekarski na UKSW. Niedawno zakończyła się rekrutacja na studia, sprawdziłem to – na nowo powstały wydział medyczny na UKSW na jedno miejsce kandydowało 16,41 osoby.

To pokazuje, że młodzież, która chce studiować na nowo otwartych uczelniach, to ta sama młodzież, która aplikuje na starsze uniwersytety. A jeśli chodzi o jakość nauczania, to w medycynie mamy LEK – lekarski egzamin państwowy, taki sam dla wszystkich, niezależnie od miejsca ukończenia studiów. Jego wyniki będą świetnym wyznacznikiem, na ile system kształcenia jest taki sam na nowo otwartych uczelniach. Oczywiście będziemy się przyglądać nowym uczelniom, na ile spełniają kryteria jakości.

Lekarze skarżą się też na biurokrację, na to, że nie mają czasu, by leczyć.

Wprowadziliśmy zmianę polegającą na możliwości wypełniania części obowiązków lekarza przez asystenta medycznego czy sekretarkę medyczną; chodzi np. o możliwość wypełniania e-zwolnień. Jednak wiemy, że pacjenci oczekują efektów, których nie da się osiągnąć bez raportowania. Do tej pory nie kontrolowaliśmy czasu oczekiwania na SOR-ach (szpitalnych oddziałach ratunkowych), teraz wprowadziliśmy regulację, że to musi być raportowane. Można patrzeć na to jak na kolejny obowiązek administracyjny, ale jest on niezbędny, żebyśmy wiedzieli, czy pacjent jest bezpieczny. Jednak zwiększyliśmy o 10 proc. wycenę na SOR-ach. I mamy nadzieję, że to pozwoli zatrudnić nowych pracowników, którzy zdejmą z personelu medycznego obowiązek administracyjny.

Przez ponad rok toczyły się debaty „Wspólnie dla zdrowia”. Jakie są ich efekty?

Debaty były niezwykle ważne. Przygotowując na przyszłą kadencję plan działań w ochronie zdrowia, opieram się głównie na wynikach tych debat oraz na badaniach, które pokazują, co Polacy sądzą o poruszanych tematach. Jednym z głównych wniosków jest to, że trzeba położyć nacisk na opiekę długoterminową i zabezpieczenie opieki nad osobami niesamodzielnymi. Polacy oczekują działań, które rozszerzą wsparcie w tym obszarze i przyczynią się do koordynacji działań w ramach polityki społecznej. Uważam, że stworzenie ujednoliconego systemu finansowania i realizacji opieki nad osobami niesamodzielnymi to jedno z największych wyzwań. Znaczącą rolę mają tu obecnie do odegrania szpitale powiatowe, jako centra zdrowia dla populacji powiatu.

Drugi wniosek: trzeba wprowadzić mierniki jakości leczenia, o czym już wspominałem. Kolejny: należy dążyć do finansowania ochrony zdrowia na poziomie europejskim. To już się dzieje, w tym roku przekraczamy założenie „ustawy 6 proc”.. Jestem przekonany, że w przyszłym roku będzie podobnie i szybciej osiągniemy poziom średniej europejskiej.

Trzeba rozszerzyć kompetencje pracowników medycznych. Chcielibyśmy, by NFZ finansował np. poradę pielęgniarską. Tworzymy nowe zawody medyczne, takie jak asystent medyczny, sekretarka medyczna, i uwzględniamy te osoby w systemie płac minimalnych w ochronie zdrowia. Toczy się debata na temat zawodu asystenta lekarza i jego roli w systemie.

Z debaty wynika też, że ochrona zdrowia powinna być koordynowana na poziomie województw, by nie tworzyć chaotycznej struktury.

Wnioski z debat będą wdrożone w kolejnej kadencji?

Debata służyła postawieniu pytań, próbie udzielenia na nie odpowiedzi i opracowaniu rekomendacji. Pytania, na które odpowiadali eksperci, zadaliśmy też Polakom w trakcie badań opinii publicznej. Wiemy, na co chcą się zgodzić Polacy, a czego nie zaakceptują.

Czego nie zaakceptują?

Przykładowo współpłacenia za wizytę u lekarza. To rozwiązanie nigdy zresztą nie było projektem prac w ministerstwie.

Dodatkowych ubezpieczeń też Polacy nie akceptują?

Akceptują dobrowolne ubezpieczenia, biorąc pod uwagę, że wiąże się to z ulgami podatkowymi.

Mówił pan o sukcesach, jednak w „leczeniu pacjenta” nie wszystko się udaje. Co można by zrobić lepiej?

Żałuję, że nie udało się uchwalić części ustaw, które mieliśmy w planie, np. ważnej dla środowiska ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty czy ustawy o jakości w ochronie zdrowia. Wynikało to przede wszystkim z konieczności przeprowadzenia szerokich konsultacji społecznych. Prace nad tymi ustawami będą kontynuowane.

Mówiąc o sukcesach, nie można nie wspomnieć o programie pilotażowym trombektomii mechanicznej (interwencyjnego leczenia udarów). Sukcesem jest też pilotaż opieki psychiatrycznej, który jest świetnie oceniany przez ekspertów. To radykalna zmiana w psychiatrii. Te zmiany cieszą. Na pewno jednak chciałoby się, żeby było ich więcej, żeby dokonywały się szybciej. Szkoda, że plan naprawy psychiatrii dziecięcej nie jest jeszcze gotowy, aczkolwiek założenia i dokumenty są de facto gotowe. Żałuję też, że nie udało się jeszcze wdrożyć Narodowego Planu dla Chorób Rzadkich. Mam jednak nadzieję, że to się wkrótce stanie.

Pacjentom najbardziej dokuczają kolejki do specjalistów. Jak ocenia pan zmiany w tej kwestii?

Miałem w tej kwestii trochę większy optymizm, praktyka pokazała, że można skrócić kolejki w wybranych obszarach, na których się skupimy. Nie da się tego zrobić od razu w całym systemie, żeby pacjenci czekali na wizytę u specjalisty maksymalnie 21 dni. To fikcja choćby z tego powodu, że brakuje specjalistów. Widać jednak, że jeśli skupimy się na pewnych obszarach, takich jak operacja zaćmy, rezonans, tomografia, to mamy realne efekty. Tutaj już widać skrócenie kolejek. Priorytetem na następną kadencję są zmiany w AOS (ambulatoryjnej opiece specjalistycznej) po to, by kolejki skróciły się do poziomu akceptowalnego przez pacjentów.

Pacjentom doskwiera też brak dostępu do nowoczesnych leków, często ratujących życie.

Ten problem występuje we wszystkich krajach, nowe terapie są drogie. Mamy jednak sukcesy w tym obszarze i pracujemy nad tym, żeby kolejne grupy pacjentów miały dostęp do nowych terapii. W tej kwestii zderzają się dwie tendencje. Z jednej strony mamy choroby powszechnie występujące, stąd odpowiedzialność ministra zdrowia, żeby maksymalną liczbę Polaków utrzymywać w dobrym zdrowiu. Z drugiej są grupy pacjentów, które chciałyby uzyskać dostęp do innowacyjnych terapii, niezwykle drogich. To dylemat etyczno--moralny, staramy się to wypośrodkować. Zaczęliśmy finansować leczenie SMA (rdzeniowego zaniku mięśni), wprowadzamy rozwiązania, żeby opatrunki dla chorych na EB były bezpłatne czy by osoby z chorobą Fabry’ego miały dostęp do leczenia enzymatycznego. Wprowadziliśmy wiele nowych terapii onkologicznych. Wzrasta liczba nowych programów lekowych, a także nowych cząsteczek wprowadzonych do refundacji. Przymierzamy się do refundacji kolejnych leków, np. kardiologicznych, dla których wyniki badań są bardzo obiecujące, można zredukować liczbę hospitalizacji. Cały czas jednak oglądamy każdą złotówkę.

Wyzwania na kolejną kadencję to?

Opieka nad osobami niesamodzielnymi, opieka senioralna, lepsza dostępność do specjalisty i racjonalizacja kolejek, kadry medyczne, koordynacja diagnostyki, dalsza informatyzacja i przebudowa systemu, by był on bardziej przyjazny dla pacjentów. Już to robimy m.in. przez wdrożenie elektronicznych rozwiązań. Pacjenci chcieliby móc się zapisywać do lekarza przez Internet. Są jednak tysiące przychodni, które muszą się dostosować do rozwiązań elektronicznych, dlatego ten proces jeszcze trwa.

Rozmawiała: Katarzyna Pinkosz
Źródło: DoRzeczy o zdrowiu
Czytaj także