Dudek: Chichot historii. Największy krytyk partiokracji uratuje najstarszą partię

Dudek: Chichot historii. Największy krytyk partiokracji uratuje najstarszą partię

Dodano: 
Prof. Antoni Dudek
Prof. Antoni Dudek
Paradoksalnie może okazać się, że ten jeden, czy dwa procent, którymi będzie dysponował ruch Kukiz’15 uratuje Polskie Stronnictwo Ludowe i pozwoli Ludowcom wejść do parlamentu. To będzie chichot historii – bo największy i najostrzejszy jak dotąd krytyk partiokracji, systemu partyjnego, partii w ogóle, uratuje najstarszą partię polityczną w Polsce. Partię, która jest pewnym symbolem partyjniactwa. Ale cóż, polityka zna takie paradoksy – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Antoni Dudek, historyk i politolog, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Ruch Pawła Kukiza wystartuje najprawdopodobniej z listy Polskiego Stronnictwa Ludowego. Czy oznacza to koniec ruchu Kukiz’15 jako odrębnego bytu politycznego?

Prof. Antoni Dudek: Moim zdaniem zdecydowanie tak. Nadzieja na stworzenie antyestablishmentowego ruchu runęła. Zresztą Paweł Kukiz sam przyznał, że nie ma sił i środków na zarejestrowanie samodzielnie list. Kukiz pozostał na rozdrożu. Stanął przed wyborem – albo wycofanie się z polityki, albo pozostanie w niej razem z najwierniejszymi współpracownikami. Wybrał tę drugą możliwość. Zobaczymy jaki przyniesie to efekt.

Jaki Pana zdaniem może przynieść?

Paradoksalnie może okazać się, że ten jeden, czy dwa procent, którymi będzie dysponował ruch Kukiz’15 uratuje Polskie Stronnictwo Ludowe i pozwoli Ludowcom wejść do parlamentu. To będzie chichot historii – bo największy i najostrzejszy jak dotąd krytyk partiokracji, systemu partyjnego, partii w ogóle, uratuje najstarszą partię polityczną w Polsce. Partię, która jest pewnym symbolem partyjniactwa. Ale cóż, polityka zna takie paradoksy.

Z perspektywy czasu łatwo jest oceniać. Ale czy nie było błędem ze strony Pawła Kukiza, że cztery lata temu w ogóle powołał ruch polityczny, podczas gdy mógł stworzyć fundację, budować własne media punktujące obie strony sporu politycznego?

Ja uważam, że Paweł Kukiz nie odrobił lekcji, którą przed nim przeszli Andrzej Lepper i Janusz Palikot. Nie zrozumiał, że w zamkniętym systemie politycznym, budowanym od lat 90., a domkniętym z chwilą wprowadzenia systemu finansowania partii z budżetu państwa, budowanie partii politycznej niezależnej, antyestablishmentowej jest utopią.

Dlaczego?

Nie da się zbudować takiego ruchu. Mamy cztery partie tzw. kartelu – PiS, PO, PSL i SLD. Cała polityka wokół tej czwórki się kręci. Partie te są zakorzenione historycznie. Jak SLD, które wypadło z Sejmu, a mimo to przetrwało i ma szansę do parlamentu wrócić. Mówiąc wprost – to co proponował Kukiz, to było zawracanie kijem Wisły. Jak długo będzie trwać ten system, tak długo nic się nie zmieni. Od 15 lat mamy dominację Platformy i PiS-u. Wcześniej mieliśmy dominację SLD i PSL. Ale cała polityka kręci się wokół tej czwórki.

Chyba, że zmierza to do systemu dwupartyjnego i podziału między PO i PiS?

Być może zmierza. Chociaż ja do niedawna tak przypuszczałem, ale teraz wcale nie jestem tego pewny.

Dlaczego?

Jeżeli lewica i PSL w wyborach zatoną, to faktycznie możemy zmierzać w kierunku systemu dwupartyjnego. Jednak obie formacje wybrały optymalne scenariusze ratunkowe. To znaczy lewica się skonsolidowała w maksymalnym wymiarze, jaki jest możliwy. PSL łapie Kukiza, jako dostarczyciela 1-2 proc. głosów, które mogą przesądzić o przekroczeniu wyborczego progu. Obie opcje nie ryzykują żadnych koalicji, ośmioprocentowych progów, walczą o 5 proc., które da miejsce w Sejmie. Lewica ma wszelkie szanse na przekroczenie progu. W przypadku PSL jest to bardziej skomplikowane, bo część wyborców, zwłaszcza Kukiza może nie zaakceptować sojuszu. I może się okazać, że nawet tego 1 procenta Kukiz ludowcom nie przyniesie. Ale kluczem będzie frekwencja. Czy wyniesie ona 55 proc., czy może 65 proc. W tym drugim przypadku, przy rekordowej frekwencji, może okazać się, że PSL i Kukiz’15 utoną. Rekordowa frekwencja może być też ryzykiem dla lewicy. Zobaczymy.

Załóżmy, że do Sejmu wejdą oprócz PiS i PO także PSL z Kukizem, Lewica, Konfederacja. Razem ugrupowania opozycyjne mogą mieć więcej mandatów niż PiS. Czy paradoksalnie fakt, że startuje dużo formacji, nie jest dla opozycji szansą na odsunięcie Prawa i Sprawiedliwości od władzy?

Osobiście nie wierzę, by do Sejmu wszedł ktoś spoza czwórki PiS, PO, Lewica, PSL. Konfederacja, skoro nie poradziła sobie w maju, tym bardziej nie da rady w październiku. Natomiast oczywiście istnieje taki scenariusz, w którym cztery ugrupowania przekraczają próg i PiS nie ma większości. Wtedy możliwy jest wariant kordonowej koalicji – gdzie PO, PSL z Kukizem i Lewica zawarłyby sojusz przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. To scenariusz możliwy. Dlatego PiS zrobi wszystko, by mu zapobiec.

W jaki sposób?

Spodziewać się możemy ostrego ataku na PSL z Kukizem – bo to najsłabsze ogniwo opozycji. Z perspektywy PiS trzeba ludowców zepchnąć poniżej progu wyborczego. W dalszej kolejności atakowana będzie lewica. Bo Platforma wiadomo, że próg przekroczy. Dlatego spodziewać się możemy bardzo ostrego ataku PiS na PSL.

Czytaj też:
Suski: Miałem dość dramatyczny telefon od jednego z posłów Kukiz'15...
Czytaj też:
Nieoficjalnie: Paweł Kukiz "jedynką" na liście PSL w Opolu

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także