Subotnik Ziemkiewicza: Gdy Piłsudski skoczył przez płot
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Subotnik Ziemkiewicza: Gdy Piłsudski skoczył przez płot

Dodano:   /  Zmieniono: 
12 maja 1926, Józef Piłsudski przed spotkaniem z prezydentem RP Stanisławem Wojciechowskim na moście Poniatowskiego
12 maja 1926, Józef Piłsudski przed spotkaniem z prezydentem RP Stanisławem Wojciechowskim na moście Poniatowskiego Źródło: Wikimedia/Domena Publiczna
Z roku na rok coraz bardziej irytujące jest przerabianie Święta Niepodległości na święto Piłsudskiego. Pomnikowy Marszałek stał się dla 11 listopada tym, czym dla Bożego Narodzenia reklamowy Santa Claus albo dla Halloween wydrążona w upiorną gębę dynia. Jakoś nikt przy tym nie zauważa, jak bardzo jesteśmy niekonsekwentni.

Wściekamy się (i słusznie), że Ukraińcy czcząc swego Banderę widzą w nim tylko bohatera walki z Niemcami i ofiarę ich represji, cała resztę wyrzucając z pamięci. Ale w Piłsudskim chcemy widzieć tylko pierwszego Naczelnika Państwa, zwycięskiego wodza i wzór romantycznego poświęcenia dla Polski; dyktatora, bezwzględnie prześladującego i mordującego politycznych przeciwników, czy nasyłającego na Sejm swych uzbrojonych drabów w mundurach niczym Lenin „mariaków” na Konstytuantę – już nie.

Trzeba przeciwko temu protestować nawet nie ze względu na szacunek dla historycznej prawdy, ale dlatego, że to przejaw i dowód naszej kompletnej niedojrzałości. A to właśnie owa niedojrzałość jest przyczyną polskiej ogólnej niemożności wszystkiego, zwłaszcza zaś niemożności zorganizowania sobie życie państwowego i społecznego.

Piszę o tym całą książkę (już kończę) więc tylko pokrótce. Niewątpliwe zasługi Piłsudskiego dla niepodległości to przede wszystkim jego działalność jako Naczelnika Państwa, kiedy to z wielką energią organizował jego struktury i zwłaszcza to, co było wtedy najpotrzebniejsze, czyli armię – oraz, oczywiście, charyzmatyczne dowodzenie wojną 1919-1921 i bitwami nad Wisłą i nad Niemnem, które były największymi polskimi sukcesami militarnymi w nowożytnych dziejach i warunkiem ocalenia państwowości. Do tych niewątpliwych zasług uparcie dodawana jest trzecia: że był „twórcą i wodzem legionów, które wywalczyły niepodległość”, i to już jest fałsz, i to podwójny. Wstyd słuchać, jak powtarzają go w kółko w telewizji nawet historycy.

Twórcami Legionów byli zapomniany dziś Juliusz Leo i pamiętany z zupełnie innych powodów Władysław Sikorski, nominalnych dowódców było po kolei kilku, wszyscy rekrutowali się z grona zaustriaczonych c.k. generałów polskiego pochodzenia, ale dowództwo faktyczne nad całością sprawował przez większość czasu Władysław Ostoja-Zagórski; ten właśnie, którego natychmiast po zamachu majowym Piłsudski kazał uwięzić, a następnie skrytobójczo zlikwidować ze strachu przed jego wiedzą o wieloletniej współpracy „Komendanta” z wywiadem Austro-Węgier.

Piłsudski był istotnie twórcą i komendantem „Strzelca”, na którym, obok konkurencyjnych Drużyn Strzeleckich, oparła się organizacja Legionów. Ale w jego planach (delikatnie mówiąc, nie liczących się z realiami, jak zresztą wszystkie jego strategie) miała to być siła, która wywoła w Królestwie powstanie, oderwie je od Rosji i proklamuje suwerenne państwo polskie, rozmawiające z innymi uczestnikami wojny na równych prawach. Żadnych legionów u boku zaborcy tworzyć nie zamierzał. Gdy je utworzono (bo powstańcze plany runęły, wściekli Austriacy kazali po prostu zwinąć cały strzelecki interes, i wspomniani Leo z Sikorskim wykonali wielką improwizację, by istnienie formacji w narodowych mundurach ratować) był wściekły i sabotował tworzenie Legionu Zachodniego, usiłując oprzeć przetrwanie swych kadrowych batalionów na bezpośrednim porozumieniu z Niemcami. Gdy wreszcie został dowódcą I Brygady, wykorzystywał to by stale buntować ją przeciwko dowództwu i przekształcać jej korpus oficerski w sektę swych wyznawców.

Fałsz drugi – legiony niczego nie wywalczyły. Piłsudskiego wyrzucono z nich (formalnie – sam odszedł) po półtora roku, przez krótki czas „kierował” wydziałem wojskowym w marionetkowym niemieckim rządzie Królestwa, a w końcu poszedł siedzieć do Magdeburga. Same Legiony rozwiązano w 1916 roku, przekształcając w całkowicie już niesamodzielny Polski Korpus Posiłkowy. Praktyczne znaczenie Legionów polegało tylko na tym, że gdy już Polska odzyskała Niepodległość, dostarczyły przysłanemu z Magdeburga Piłsudskiemu „tysiąca walecznych”, fanatycznie wiernych mu wyznawców, którymi naszpikował armię i całe państwo. A także na zbudowaniu legendy Komendanta – co pozwoliło mu wkrótce, jedno i drugie, sięgnąć po władzę dyktatorską. Czy bez tej kadry i bez tej legendy Polska by nie powstała i nie obroniła się przed bolszewikami?

Na pewno Polska nie odrodziłaby się, gdybyśmy nie pozyskali dla naszej sprawy opinii publicznej w USA i prezydenta Wilsona. To zasługa Paderewskiego i Dmowskiego. Nawet mimo poparcia USA, Wielka Brytania wciąż starała się Polskę zdusić w zarodku – że tak się nie stało, to znowu zasługa Dmowskiego i jego ogromnej pracy w Wersalu. Że w kraju w 60 proc. chłopskim znalazł Naczelnik Państwa milion poborowych gotowych walczyć za Ojczyznę, że lud polski podążył za Polską, a nie, jak byli tego pewni bolszewicy Lenina, za niesioną przez nich rewolucją, to znowu zasługa ludowców, z których wymieńmy tylko premiera Rządu Jedności Narodowej w 1920 roku, Witosa. Ale i polskich socjalistów, takich jak Daszyński, dzięki którym socjalizm nasz poszedł w kierunku niepodległościowym, a nie w śaldy luksemburgizmu. Dalej, nie byłoby Polski bez wygranych powstań Wielkopolskiego i Śląskiego, a więc i o Korfantym, i o Dowborze-Muśnickim zapomnieć nie wolno. A i bez „błękitnej armii”, która w porę dotarła na front bolszewicki, pewni by się nam nie udało, więc o Hallerze też wypadałoby wspomnieć. Długa, dużo dłuższa jest ta lista ludzi potem, w wolnej Polsce przez reżim Piłsudskiego więzionych i gnojonych, a dziś wciąż, w imię przejrzystości legendy, trzymanych w czyśćcu niepamięci.

Odzyskanie niepodległości to był wielki, skomplikowany proces, który udał się dzięki pracy wielkiej liczby osób i organizacji. Dzięki temu, że Polacy ówcześnie stali się jak nigdy wcześniej odpowiedzialni i dojrzali, zdolni do przezwyciężenia podziałów, do współpracy.

Piłsudski, zwycięski i charyzmatyczny wódz, ale chorobliwy megaloman pozbawiony szerszych politycznych horyzontów wszystko to zniszczył. Niestety, zabrakło nam mądrości i odwagi Ateńczyków, którzy potrafili swych zwycięskich wodzów w porę wypędzać, gdy uderzał im do głów nadmiar ambicji. Legiony, wyrosłe z chybionej politycznej koncepcji związania sprawy polskiej z państwami centralnymi, nie wywalczyły niepodległej Polski – dopiero, gdy była już wolna, podbiły ją dla Piłsudskiego. A cała stworzona przez sanacyjny reżim propaganda i fałszywa narracja o niepodległości, zakonserwowana wojenna zagładą i półwieczem „prylu” zabiły w Polakach na dobre, do dziś, poczucie obywatelskiej odpowiedzialności za państwo, tego ducha republikańskiego zaangażowania, który tak pięknie zatriumfował u zarania wieku XX. Zamiast być Rzymianami, staliśmy się helotami – społecznością niewolników, którzy potrafią tylko bezmyślnie obdarzać oddaniem jakiegoś „wodza” i wierzyć, że ni z tego, ni z owego, na pierwszego On wszystko im da i załatwi.

Dlatego tak łatwo Polakom wmawiać, że wszystko zawdzięczają nie sobie samym, tylko jakiemuś tam komuś, kto przeskoczył przez płot, więc teraz powinien być dla nich „świętym”. I nie jest ważne, kto to jest, ani ilu się po polskiej polityce szwenda takich półpiłsudskich i ćwierćpiłsudskich, nie mówiąc o różnych ósemkach, szesnastkach i trzydziestodwójkach, nasycających życie publiczne swoimi postsławojami, wicerydzami i neobeckami. Ważne jest, że kult Piłsudskiego – nie o niego tu nawet chodzi, tak działa każdy „kult jednostki” – więzi nas w tym, jakby powiedział Gombrowicz, wiecznym gówniarstwie, i czyni polityczne dzieci, szarpiące się w emocjonalnym rytmie między oddaniem i wiara a apatią i rozczarowaniem.

Dawni Sarmaci, dla których republikanizm był powietrzem, a „absolutum dominium” złem największym i najbardziej odrażającym nie poznaliby w nas w tej chwili swoich potomków.

Czytaj także