Rosenberg Lemański i Szczepkowska McCarthy
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Rosenberg Lemański i Szczepkowska McCarthy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Lemingi zagubione w meandrach propagandy
Lemingi zagubione w meandrach propagandy
Subotnik Ziemkiewicza

Dwa nazwiska – księdza Lemańskiego i Joanny Szczepkowskiej – pokazały w ostatnich dniach stosunek michnikowszczyzny do wolności wyrażania poglądów. Pokazały, konkretnie, że jest to stosunek analogiczny do tego, jaki zachodni komuniści, zwłaszcza amerykańscy, przejawiali wobec demokracji i wszystkich związanych z nią wartości. 

Z jednej strony – jesteście demokratami, żyjemy w wolnym społeczeństwie, więc nie możecie nam zamykać ust. Należą nam się te same prawa, co wszystkim! I tu czerwoni, wspierani przez tłumy prosowieckich pożytecznych idiotów, robili larum na cały świat, że tropiący ich senator McCarthy złamał jakąś prawniczą procedurę albo że w imię racji stanu sąd zgodził się, aby część dowodów przeciwko Rosenbergom pozostała niejawna. 

Z drugiej strony wszakże – oni sami nawet nie ukrywali, że demokrację zamierzają zniszczyć, że ich ideologia nakazuje dyscyplinę i podporządkowanie jednej idei i jednemu, komunistycznemu przywództwu. W związku z tym, żeby w tej domagającej się poszanowania jej demokratycznych praw organizacji na przykład struktura partyjna z Atlanty miała jakieś swoje zdanie, odmiennie interpretowała wskazania Marksa względnie życzyła sobie kogoś innego na stanowisku pierwszego sekretarza - mowy nie było absolutnie. 

Media salonu od dawna wspierają księdza Lemańskiego w jego wojence przeciwko kościelnej hierarchii – jak zresztą każdego, kto Kościołowi szkodzi a przynajmniej przyczynia mu kłopotów. W ubiegłym tygodniu nagłaśniały z lubością zamieszanie w parafii w podwarszawskiej Jasienicy, promowały drakę urządzoną pod kurią przez „lemańskich” parafian i krytykowały biskupa Hosera. „Gazeta Wyborcza” jak zwykle była w tym na pierwszej linii, szermując argumentem, że Kościół „musi wysłuchać” każdego, uwzględnić każde zadanie, tolerować każdego rozrabiacza, bo jest Kościołem Powszechnym i taka jego powinność. Szczytem bezczelnej hucpy był odredakcyjny komentarz, w którym znaleźliśmy nie tylko kuriozalną tezę, że milczenie Papieża w sprawie Lemańskiego to „największa wpadka jego pontyfikatu”, ale także duszoszczypatielne wynurzenia autora, że gdyby jego wyrzucił Michnik z „Gazety Wyborczej” to na pewno inni dziennikarze by mu pomagali, a księdzu Lemańskiemu inni duchowni nie okazują wsparcia.

Nawet to jednak nie byłoby aż tak groteskowe, gdyby w tym samym tygodniu „Wyborcza” nie wyrzuciła z przytupem ze swych łamów Joanny  Szczepkowskiej. Decyzję tę umotywowali w specjalnym oświadczeniu przedstawiciele kierownictwa skandalicznymi poglądami znanej aktorki, która miała czelność powiedzieć, że polskim teatrem rządzi lobby homoseksualistów, okazywać życzliwość zwalczającemu gender ks. Oko oraz kwestionować prawo GW i TVN do orzekania, kto jest „człowiekiem wolności 25-lecia”. 

Pani Joanna Szczepkowska nie jest człowiekiem prawicy, a tym bardziej zwolenniczką PiS. Jest raczej jedną z wielu osób zagubionych, którym inteligencja i poczucie przyzwoitości nie pozwalają popierać rządzącej i dojącej Polskę bandy dresiarzy (nawet z deklarowanymi przez p. Smolara wymiotami) a z drugiej strony taż sama inteligencja i zdrowy rozsądek nie pozwala im utożsamić się z przekazem tzw. prawicy (a może, bardziej jeszcze od rozsądku, jest to dla nich kwestia smaku – zważywszy, ile w ciągu dwóch dziesięcioleci wyprodukowała ta „prawica” różnych Kluzic i Misiów, a jak wielu wartościowych, godnych szacunku czy tylko zwyczajnie inteligentnych ludzi od siebie odepchnęła i zmarginalizowała). Pamiętam przypadki, gdy pani Joanna odmawiała występu w zwalczanych przez salon mediach, aby nie być z nimi utożsamianą i nie stworzyć wrażenia, że popiera siły, których nie popiera. Chciała tylko, mówiąc Kazikiem, „iść prosto” – bardzo szanuję takich ludzi i trzymam za nich kciuki, ale, niestety, w postkolonialnym piekiełku III RP trzeba na to mieć, jak to się ujmuje w sferach społecznych, z których się wywodzę, twardą de. 

Ale o tym może innym razem, nie przy Wielkiej Sobocie. Jest już „nową świecką tradycją”, że Wielki Tydzień wykorzystują antykościelne media do kolejnego ataku, tak jak Święto Niepodległości do deprecjonowania znaczenia niepodległości. (Swoją drogą, kto ciekaw, niech porówna archiwalne wielkanocne wydania GW, z Grobem Pańskim, Jezusem i Barankiem, z obecnym – w papierze niebieskie jajo-globus, na stronie internetowej główny materiał „jak przeżywać święta będąc niewierzącym” – widać ewolucję, czy może raczej, zarzucanie kamuflażu?) Ale najbardziej symboliczna jest ta zbieżność, pokazująca, jak instrumentalnie i cynicznie lewicowy salon, którego głosem jest „Wyborcza”, podchodzi do kwestii wolności słowa. Wy musicie tolerować u siebie człowieka, który w sutannie, od wewnątrz, atakuje Kościół, wprowadzając wiernych w konfuzję i mieszając im w głowach – bo tak. U nas na łamach nie ma miejsca dla osoby, która wykorzystując swój autorytet do głoszenia co innego, niż każe Centrala, wprowadzałaby w konfuzję naszego targetowego leminga i wytrącała go z budowanego przez cały agit-prop przekonania, że wszyscy, a przynajmniej „wszyscy ludzie na pewnym poziomie” są w kwestiach „ideolo” absolutnie jednomyślni. 

Święta niech będą święte, więc odłóżmy te sprawy na dwa dni na półkę io nabierajmy sił – ale po nich trzeba przecież znowu „wstać i iść”, jak to ujął poeta. „Podźwignij czoło i nie leń się, leniu – do walki wręcz” – dodałby inny.

Czytaj także